środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział XI

Rozdział XI

- Dziękuje, Draco. - rzuciła niepewnie.
- Może coś na powitanie? - zapytał, szykując się do pocałunku. Dziewczyna cmoknęła go w policzek z uśmiechem na twarzy.
- Ej! To nie fair! - rzekł oburzony.
- Śpieszę się. - pobiegła do klasy bardzo z siebie zadowolona.
Lekcje ciągnęły się nieubłaganie. Gdy nareszcie się skończyły Ginny udała się na posiłek. Usiadła przy stoliku i zaczęła delektować się pysznymi potrawami. 
- No cześć, kotku. - usłyszała cichy szept przy swoim uchu. Od razu się odwróciła.
- Co Ty tu robisz?! - krzyknęła.
- Przyszedłem Ci pogratulować, słońce. - powiedział z sarkazmem.
- Odczep się!
- No co przecież jesteś najlepsza z całej szkoły. Trzeba to uczcić. Hahahahahah. - zaśmiał się ironicznie.
- Potter, wyjdź stąd i uważaj na słowa, bo dostaniesz w ta krzywą mordę. - znienacka pojawił się Draco.
- Oo, obrońca? - zakpił - Znalazłeś sobie nową laskę? A ty się pewnie dałaś? -zwrócił się do Ginny.
Dziewczyna z całej siły uderzyła go w twarz.
- Draco, chodź. - powiedziała widząc jego reakcję na te słowa. Odwróciła głowę w stronę Harry'ego. - A ty jesteś pieprzonym dupkiem!
Już mieli wychodzić, ale Malfoy zatrzymał się i przywalił pięścią prosto w nos Wybrańca.   
- Mnie możesz obrażać, ale Ginny nigdy!
- Chodź, nie warto.
Wraz ze swoim chłopakiem wyszli na korytarz.

* * *
O godzinie 22:00 dziewczyna była przed Wieżą Astronomiczną. Weszła po schodach i otworzyła drzwi. Pokój był piękny. Przy balkonie stał Draco z kwiatami. Białe róże. Podszedł do niej i uwodzicielskim głosem rzekł :
- To dla Ciebie, skarbie. - wręczył jej kwiaty.
 - Dziękuję.
I już po chwili zatopili się w namiętnym pocałunku. Tę noc spędzili miło. Bardzo miło.( Mam nadzieje, że domyślacie się jak ;* xd )


Parę dni później
Rozpromieniona rudowłosa zeszła ubrana i uczesana na śniadanie. Gdy tylko ujrzała Draca uśmiechnęła się do niego, a on to odwzajemnił tylko bardziej uwodzicielsko. Poczuła się  bardzo szczęśliwa wspominając zdarzenie, które miało miejsce parę dni temu. Nagle podbiegł do niej pierwszoklasista.
- Pani profesor Cie woła. - powiedział nieśmiało.
- McGonagall? - zapytała.
W odpowiedzi kiwnął głową. Dziewczyna udała się do jej gabinetu. Otworzyła drzwi i zamarła. Gabinet zamienił się w salon kosmetyczny. Po nim krzątały się uczennice Hogwartu oraz dziwacznie ubrane czarownice w wieku od 20 do 30 lat. Na paru dużych toaletkach widniały przeróżne kosmetyki, oczywiście magiczne. Ginny ostrożnie zamknęła drzwi i weszła do środka. Zobaczyła Lunę, a także inne koleżanki z każdego domu. 
- Witaj. Przepraszam, ze Cię wcześniej nie uprzedziłam, ale zapomniałam sobie. Dzisiaj jest bal! Idź się przygotować. - oznajmiła i oddaliła się.



* * *
- No, nieźle narozrabiałeś. - naśmiewał się Zabini.
- Uspokój się! - krzyknął Draco i rzucił przyjaciela poduszką.
- Dobra nie denerwuj się tak. To normalna rzecz w naszym wieku. - powiedział starając się na poważny ton lecz całe jego wysiłki poszły na marne, ponieważ wybuchnął śmiechem. - No właśnie wymyśliłeś już co powiesz rodzicom? Powiesz im prawdę czy wymyślisz coś innego?
- Sam jeszcze nie nie wiem. Wiesz jaki jest ojciec. Łatwo mi nie odpuści, a mama stanie po jego stronie. Wiesz jak to jest  mieć rodziców śmierciożerców.
- Teraz już wiem. A zmieniając temat, Twoja dziewczyna szykuje się do balu?
- No właśnie nie wiem. Po śniadaniu w ogóle jej nie widziałem.
- Pewnie szykuje.
- Pewnie tak. Mam jeszcze pół godziny do rozpoczęcia. Idziesz też?
- No jasne. Nie mogę przegapić takiej okazji do zobaczenia pięknych dziewczyn.
 - A spójrz tylko na Ginny to rzucę na ciebie zaklęcie Niewybaczalne!


 * * *
- Wow! Wyglądam jakoś tak inaczej! - wykrzyknęła dziewczyna przeglądając się w lustrze. Miała na sobie białą, koronkową sukienką sięgającej połowy ud z rękawem trzy czwarte. Kreacja była dość prosta, ale zarazem cudowna, uwydatniająca jej krągłości. Na stopy założone były wysokie szpilki tego samego koloru. Na głowie  spięty był kok, z którego wystawało parę kręconych, ciemnorudych loków. Dodawały one kobiecości i wdzięku. Oczy miała pomalowane na jasne, rozświetlające kolory, a jej gęste rzęsy idealnie do nich pasowały. Ostatnim elementem wystroju były krwistoczerwone usta, które tylko podkreślały bladą, a zarazem piękna cerę dziewczyny. Z takim wyglądem czuła się cudownie. Jedyne co jej przeszkadzało to ból brzucha i nudności. zatoczyła się łapiąc klamki. 
- Nic Ci nie jest? - zapytała wystraszona Luna.
- Nie, nic. Potknęłam się o dywan. - Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo!
- Dobrze już czas. Powiedzcie chłopakom, ze mogą się ustawiać. Zaraz zaczynamy!




I jest kolejny rozdział! Mam nadzieją, że wam się spodoba. Komentujcie, krytykujcie, róbcie co chcecie! Pozdrawiam Was wszystkich ;*

4 komentarze:

  1. Co oni tam robili? ;>
    Salon kosmetyczny u McGonagall?! :O Zajebiste, jednym słowem! :D
    Ulala, Dracuć, mój mały Dracuś, musi iść do rodziców i im powiedzieć o jego związku z Ginny! Liczę na wzmiankę, na większą wzmiankę, o nich!
    Pozdrawiam i czekam na nn. ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahaha ! Rozmowa z rodzicami na pewno będzie epicka! Już nie mogę się doczekać :P Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę ( może będzie dłuższa?) broken-heart-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hraco? Dinny?
    Dobra, nic xd
    Dopiero dziś zaczęłam czytać i szczerze mówiąc nie przepadam za jakimkolwiek parringowaniem Draco.
    Może to dlatego, że jest on odwieczną miłością mojej najlepszej przyjaciółki, sama prowadzę bloga w którym jest on w związku ze Stacy Moor.
    Nie powiem jednak, że piszesz źle, bo tak nie jest.
    Twoje opowiadanie czyta się naprawdę lekko. :)
    http://neville-longbottom-i-ja.blogspot.com/
    Zapraszam na mojego bloga, mam nadzieję, że zaobserwujesz, może skomentujesz? :)
    Pozdrawiam
    Annabeth Lewis

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie skończyłam czytac Twojego bloga. Powiem ci jedno słowo...CUDO! *.*
    Czekam na następny rozdział i życzę weny. :*

    OdpowiedzUsuń