Rozdział XII
Prze życie trzeba przejść z godnym przymrużeniem oka,
dając tym samym świadectwo nieznanemu stwórcy
, że poznaliśmy się na kapitalnym żarcie
jaki uczynił powołując nas na ten świat.
Ginny stresowała się okropnie. A co jeśli pomyli kroki? Ćwiczyli taniec z Draco, ale wszystko wyleciało jej z głowy. Na szczęście jej partnerem jest świetnym tancerzem. Wyszła na czele czteroosobowej grupy dziewczyn w tym samym momencie, gdy w Wielkiej Sali rozległa się spokojna, a zarazem romantyczna melodia. Mężczyźni wyglądali bardzo poważnie, lecz jej wzrok zatrzymał się na jednym z nich. Wysoki, szczupły blondyn o ciepłych, szarych o tęczówkach, ubrany w czarny garnitur i spodnie oraz białą koszulę. Jego włosy były lekko zwichrowane ułożone w nieładzie, jednak przez to wyglądał bardziej pociągająco. Dziewczyna ocknęła się i podeszła do niego podając mu rękę. On nie spuszczając z niej wzroku poprowadził ją na środek sali, obrócił się twarzą do niej kładąc jedna rękę na talii, a drugą podsunął swojej ukochanej. Tańczyli w rytm muzyki cały czas patrząc sobie w oczy. Gdy Ginny myślała o tym, że spotkało ja wielkie szczęście, Draco nie mógł się nadziwić widokiem partnerki. Patrząc na jej nogi i biodra przypomniał sobie ja wyglądały one parę dni wcześniej be zbędnej bielizny. Jednak jej twarz była o wile ciekawsza. W końcu tymi ustami wypowiadała te słowa, które działają na niego jak Ognista Whisky - rozgrzewają jego serce. Oczy, zielone cudowne oczy, to gdy w nie patrzy zapomina o rzeczywistości. To w nich można teraz ujrzeć iskierki szczęścia.
- O czym myślisz? - zapytał nagle.
- O tym, że jeszcze kilka miesięcy temu cieszyłam się, że już Cię nie spotkam, że już nigdy nie będę musiała słuchać twoich obelg i wyzwisk, że nigdy nie nazwiesz mnie.. zdrajczynią .. krwi - chłopak zauważył pojedynczą łzę spływająca jej po policzku. Nie zastanawiając się otarł ją palcem i mocno przytulił dziewczynę do siebie.
- Cii, już nie płacz, teraz już wszystko będzie dobrze. - powiedział przypominając sobie tamte czasy, gdy przechodząc korytarzami Hogwartu dokuczał i wyzywał każdego kto był gorszy od niego. "Coś " w nim pękło. Słowa ojca, który zawsze mu wpajał, że są najlepsi, że nikt nie może ich obrażać i poniżać, liczy się tylko status krwi i pochodzenie, że rodziny takie jak Weasley'owie w ogóle się nie liczą. Draco się zmienił, nie potrafi nawet powiedzieć czemu, wiedział, ze tamtego chłopaka już nie ma i nie będzie, a przynajmniej ma taką nadzieję.
- Chodźmy się czegoś napić. - zaproponowała uspokojona Ginny, która powoli czuła, ze traci siły. Partner objął ja w tali i razem udali się do stołu. Dziewczyna wzięła łyk ponczu, jednak był to błąd. Od razu zrobiło jej się nie dobrze.
- Kochanie, nic Ci nie jest? Strasznie zbladłaś. - zapytał zaniepokojony blondyn. Zwymiotowała. Wstała i pobiegła prosto do łazienki siadając na podłodze w toalecie. Chwilę później straciła przytomność.
* * *
Luna weszła do łazienki. Zapukała do jednej z kabin, lecz nikt nie odpowiadał. Ostrożnie uchyliła drzwi. Znieruchomiała widząc nieprzytomne ciało swojej przyjaciółki. Uklękła przy niej biorąc jej głowę na kolana.
-Ginny! Ocknij się! Pomocy! Ratunku!
W TYM SAMYM CZASIE
Draco biegł korytarzem wołając imię swojej dziewczyny. Nagle usłyszał jakieś krzyki dochodzące zza drzwi prowadzący do damskiej toalety. Zatrzymał się i podszedł do drzwi powoli je otwierając.
- Pomocy! Niech ktoś mi pomoże! - ten delikatny głos mógł mieć tylko jednego właściciela.
- Luna, coś Ci się stało? - zapytał niepewnie zdając sobie sprawę, że ich relacje nie układały się zbyt dobrze.
- Błagam Cię, choć tu szybko! - pierwszy raz brzmiała tak niespokojnie i nieopanowanie. Nie zastanawiając się chłopak wszedł do kabiny.
- Co jej jest?! - momentalnie znalazł się na podłodze przy dziewczynach.
- Nie wiem, jak tu weszłam ona była już nieprzytomna.
- Dobrze, muszę ja wsiąść do Skrzydła Szpitalnego. - powiedział i bardzo delikatnie chwycił ją w ramiona. Śpieszył się, ale uważał, aby nie zrobić krzywdy swojej ukochanej. Kilka minut później Ginny leżała na jednym z łóżek.
- Wszystko będzie dobrze, jeśli się obudzi na pewno Cie zawiadomię. - zapewniła pani Pomfey - A teraz dziecko idź już spać.
- Ale ja chcę zostać. Przecież...
- Powiedziałam idź, nic jej nie będzie.
- Dobrze, dobranoc.
Udał się do swojego pokoju. Zdjął garnitur oraz pozostałe części stroju i ubrał czarne bokserki, które służyły mu do spania. Nie zastanawiając się zleciał na swoje ogromne łóżko. Nie mógł zmrużyć oka, martwiąc się o Ginny. To już drugi raz, gdy mdleje. Na szczęście pielęgniarka powiedziała, ze wszystko będzie w porządku. Rozmyślał na wszystkie tematy parę godzin, lecz w końcu zmęczony zasnął.
Heeej. Wiem pewnie jesteście trochę wściekli, ze przez dwa miesiące nie dodałam żadnego posta, ale tak jakoś wyszło. Nie chcę się usprawiedliwiać bo to i tak nie pomoże ale tak się rok szkolny zaczął, potem przez dwa tygodnie internetu nie miałam, dużo nauki. No tak jakoś wyszło. Bardzo przepraszam. Przysięgam uroczyście, ze od dziś postaram się dodawać rozdziały w miarę szybciej. Mam nadzieję, ze rozdział się podoba.
PS. Mam do was wielka prośbę. Jeśli podoba się wam mój blog polecajcie swoim znajomym go. Bardzo mi na tym zależy.